niedziela, 5 sierpnia 2012

Xavier, Xavier, where have You gone...

Może zanim przejdziemy do zagłady [och, to taki niewdzięczny temat, choć bardzo fascynujący, fantastyczny wręcz] przybliżę Wam jakże absurdalną historię młodego sadysty Xaviera. Nie? Nie macie nic do gadania, kurnaa, ja tu jestem narratorem.
Xavier był dosyć niezwykłym chłopcem, nie tylko ze względu na imię. Nawet bez diagnozy mógł stwierdzić, że coś z nim nie tak. I nie chodziło o takie "ale jestem chory psychicznie" jak to mówią te wszystkie pozerskie, 'szalone' do bólu dziewuchy. On czuł, jak z każdym dniem jego umysł staje się coraz bardziej pokręcony. A najbardziej zabawne w jego dziwności było to, że sam nie wiedział czy na prawdę jest dziwny, czy to świat oszalał.
Był to człek urody typu Di Karpio- ot taki blondasek z typowo blond oczami  koloru zimowego nieba, o fryzurze przypominającej smutny, oklapnięty krzak w deszczu. Z powłoki mógłby wydawać się całkiem normalny. Chodził (jak mu się chciało) do normalnej szkoły, miał normalnych rodziców itd oto stututu i tak nikt nie czyta, później skończę, idę spać  XD

2 komentarze: