niedziela, 5 sierpnia 2012

Xavier, Xavier, where have You gone...

Może zanim przejdziemy do zagłady [och, to taki niewdzięczny temat, choć bardzo fascynujący, fantastyczny wręcz] przybliżę Wam jakże absurdalną historię młodego sadysty Xaviera. Nie? Nie macie nic do gadania, kurnaa, ja tu jestem narratorem.
Xavier był dosyć niezwykłym chłopcem, nie tylko ze względu na imię. Nawet bez diagnozy mógł stwierdzić, że coś z nim nie tak. I nie chodziło o takie "ale jestem chory psychicznie" jak to mówią te wszystkie pozerskie, 'szalone' do bólu dziewuchy. On czuł, jak z każdym dniem jego umysł staje się coraz bardziej pokręcony. A najbardziej zabawne w jego dziwności było to, że sam nie wiedział czy na prawdę jest dziwny, czy to świat oszalał.
Był to człek urody typu Di Karpio- ot taki blondasek z typowo blond oczami  koloru zimowego nieba, o fryzurze przypominającej smutny, oklapnięty krzak w deszczu. Z powłoki mógłby wydawać się całkiem normalny. Chodził (jak mu się chciało) do normalnej szkoły, miał normalnych rodziców itd oto stututu i tak nikt nie czyta, później skończę, idę spać  XD

środa, 1 sierpnia 2012

Kibole go zjedli. [Intermission I]



Otóż to. Przedstawiam Państwu film pod zajebiście kreatywnym tytułem "Blok Czekoladowy [www.MojeCiasto.pl]". Właściwie to wiele o nim napisać nie mogę.
To jest tutorial w stylu wielce amerykańskim, trzeba tłumaczyć najprostszą rzecz.
"U mnie w domu uwielbiają go dzieci" - kobieto, mówisz takim tonem, jakbyś to właśnie im tłumaczyła.
Poza tym, czy to tylko ja, czy w tym bloku czekoladowym jest więcej Kasi niż kakaa [XD]?
Nie mówię, że Kasia jest zła, całkiem ją lubię, Ma całkiem ładne oczy. Tylko wypływają, jak się je miksuje...
"Całość mieszam [...], aż składniki się połączą" No nie pierdol? Myślałem, że mają wyjść z garnka i zacząć tańczyć kankana! :O A potem się pokłócić, bo mają takie same czerwone tutu z cekinami! I pociąć się żyletkami w spreju! I napisać o tym kolejny chujowy wpis na takim chujowym blogu jak Mój!
A tak baj de łej...hasło "KASIA- bo to Twoje ciasto" wydaje mnie się zgoła bez sensu. Takie disterbing, nawet nie wiem czemu. Nie chcę, żeby jakaś Kasia ingerowała w Mój związek z ciastem, rly.
"żeby z mleka nie powstały grudy"- kobieto, proszę Cię, traktuj je łagodnie, jeśli powstaną, to jedynie Twoja wina, że powstały. Ogarnij się, może one też mają uczucia! Może mają na imię Prze...Xavier? Może to z nich powstały Banany? Może to one stworzyły świat?! Ale gdyby tak było, musiałabyś być starsza niż świat. I być bogiem. Ej to ma sens!
"Masę mieszamy ręcznie, bo musi mieć zwarty charakter"- kobieto, zmień dilera. Przecież wszyscy wiedzą, że czekolada, w której jest więcej Kasi niż czekolady to ciota. Iks de !!oneonetwoeight!
Zbliżenie na Kasię było epickie.
I na tę kobietę też.
A tak w ogóle to epicko się ogląda ten tutorial przy tym

Ten post wcale nie był śmieszny.
Był głupi, impertynencki i ogólnie chujowy.

KONIEC INTERMISJI.


poniedziałek, 30 lipca 2012

Praktycznie chaotycznie, zgoła anonimowo

28 lipca, 5:28 rano

Ołówek zataczał owale, rysując główki papierowych ofiar.
Ołowiowy wkład cicho skrzypiał gwałcąc papier.
Kółko.
Kropka.
Kropka.
Łuk.
Stuk, wkład pękł.
 Nosz ja pierdolę, ZNOWU?!  Chłopak rzucił ołówkiem w ścianę. Pękł na pół.
-Chińskie gówno, ciągle się psuje- westchnął i sięgnął po nożyczki. Wyciął papierową pokrakę i powiesił ją za rączki do porcelanowego krzyża zabranego mamie.
I to był ten moment, kiedy nawet ciastka zdjęte grozą nie odważyły się pisnąć przed perspektywą zagłady.
Tulipany skoczyły z okna, a Banany przepraszały za bycie samozwańczymi Bananami, ale nikt nie twierdził, że nimi nie były. Czy nie?
Paperboy, bo tak jego świadomość, którą otrzymał w momencie samodestrukcji go nazwała, podniósł  celulozowe powieki i uśmiechnął się na widok stwórcy.
Xavier, bo tak nazywał się stwórca, nie wiedział, że stworzył właśnie mały, odrębny świat, ba, nawet nowy wymiar, którego nie ogarnęliby nawet  nawybitniejsi z wybitnych filozofów, fizyków, astrofizyków ani samozwańczych Bananów. Nawet gdyby mogli to ogarnąć, nie zdążyliby. Było już za późno na przemyślenia.
Papierowy mózg Paperboya pracował bardzo szybko. Właściwie całe istnienie wszechświata zamknęło się w jednej sekundzie jego przemyśleń. Gdy zobaczył nożyczki zakrwawione atramentem zdjętym z celulozy, nieświadomie zmienił bieg wydarzeń. Ale to tylko pogorszyło sprawę. A właściwie sprawy. Wszystkie.
Ziemia wywróciła się na drugą stronę, planety zmieniły się w doniczki petunii, a gwiazdy w latające lampki nocne, ludzi zaczęli drgać jak w jakimś glitchu w grze, jak w Metachaosie Bavari'ego, a Homestuck nieoczekiwanie zakończył się, a tego nikt się nie spodziewał, bo było to praktycznie i teoretycznie niemożliwe. Xavier myślał, że umarł, co w sumie było prawdą, biorąc pod uwagę faktyczny stan rzeczy, gdy zobaczył siebie zawieszonego w powietrzu przed oknem, zakrwawionego, z kilkunastoma rękami i drgającego spazmatycznie, próbując sobie coś przekazać. Nie był to bynajmniej najgorszy widok, jaki miał ujrzeć do końca rzeczywistości.